 |
Forum zostało przeniesione.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
PorQue
Dołączył: 07 Mar 2008
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kalisz.
|
Wysłany: Pią 22:36, 17 Lip 2009 Temat postu: Charakterystyka |
|
|
Znam go od jakichś siedemnastu lat, ale nadal czuję niedosyt, bo wciąż mi go mało. Za mało o nim wiem i za mało spędzam z nim czasu. Dorastam w zupełnie inną stronę i inny sposób - płaczę nad tym ciągle i ciągle. Mieszka niedaleko, ale ja rzadko u niego bywam. Może boję się wspomnień – przecież razem się wychowaliśmy; tyle głupot opowiadałam za ścianami tego ciemnego budynku, tyle kłamstw naszyłam grubymi nićmi, tyle naiwności! Jednak mimo wszystko gdy wychodzę na spacer, prawie zawsze kieruje swoje kroki w jego stronę, bo tak łatwiej, wygodniej; co z tego, że chodnik zbyt stary i wąski, a ulica ruchliwa? Co z tego, że zawsze zerkam w okno jego pokoju wypatrując najmniejszej oznaki życia, lecz nigdy nie pukam do drzwi? Przecież wcale nie chcę tam wejść, bo wiem, że jeśli wejdę, to będzie to równoznaczne z otworzeniem puszki Pandory. Powiem mało, pewnie wybełkotam jakieś głupoty, będę się śmiać z jego dziwnych żartów – bo tak mam, że przy nim nie jestem normalna i ostatecznie wyjdę na idiotkę. Czasami zastanawiam się, czy to musi być tak uwarunkowane genetycznie, że jest taki alternatywny w każdym calu, mimo, że tak jak ja, ma dwoje rodziców? Dwoje rodziców, nierówno pod sufitem i dużo dziwnych celów zawieszonych na ścianie przy łóżku.
Lubię jego włosy, bez określonego koloru, często zbyt długie, pozostawione same sobie, czasami wydaję mi się, że one żyją własnym życiem. Widuję je stosunkowo często, bawię się nimi w myślach, są moją obsesją, bo różnią mnie od niego – moje są proste i ułożone. Być może tak jak cała ja na zewnątrz, może włosy uosabiają powierzchowność człowieka. W napadach złości przykłada do nich dłonie i mierzwi je z pewną pogardą i pasją. Ma niebieskie oczy, których zawsze mu zazdrościłam. Tonęłabym w nich bez końca gdybym tylko mogła. Są duże, dziecięce, sprawiają wrażenie naiwnych, spustoszonych, tak strasznie poetyckich. Czasami wydaję mi się, że są zimne, szczególnie w momentach, gdy on je mruży i przygląda się czemuś w skupieniu. Dobrze, że to zimno nie obejmuje reszty twarzy. Wyglądają jak oczy kryształowego dziecka* i to chyba je kocham najbardziej. Lubiłabym jego proste zęby, które często szczerzy do mnie w uśmiechu, gdybym wcześniej nie naoglądała się do znudzenia jak przepuszcza między nimi dym papierosowy, który w naszym środowisku był kiedyś oznaką buntu i dorosłości, a który teraz mnie brzydzi. Mimo tego dymu nadal czasami fascynuje mnie sposób w jaki zapala papierosa – tak jakby ten płomień był w stanie zgasić wszystkie problemy świata, poruszał pewność siebie ludzi, którzy mają okazje go oglądać gdy zapala się i znika. Te papierosy pasują do jego drżących dłoni, pogłębiają w nim bezsilnego choleryka, którym przecież jest, dodają uroku, mimo tego głupiego dymu, który dusi i pali w płuca.
Dziwny i inny. Wyryłabym mu te słowa na czole, bo tak mnie fascynują i bolą jednocześnie. Jest też infantylny – to na pewno, ale nie musi przepraszać świata za swoją fascynacje jakąś tam grą komputerową czy też Małym Księciem; wystarczy, że się uśmiechnie, a już wszystkie tego typu grzechy są mu wybaczone. Chciałabym móc mu pomagać, wymodelować jego nieuporządkowane życie, nauczyć odpowiedzialności, której przecież nie posiadam, pokazać, że świat można poznawać patrząc, a nie tylko go smakując. Niestety nie mogę, bo jest głupim typem samotnika, który woli nie pytać o pozwolenie. Czasami mam wręcz taką nieodpartą ochotę złapać go za rękę i poprowadzić chociaż przez chwilę. Trzyma się z daleka od plotek tego małego, pojebanego świata, podzielił się ze mną tą umiejętnością, chociaż nie jest tego świadomy, bo dla niego to przecież naturalne, bardzo mu za to dziękuje. Umie wszystko obrócić w żart, nadałby się do pisania listów żołnierzom na wojnie; czasami sprawia wrażenie, że na nic nie patrzy poważnie, ale ja wiem, a przynajmniej mam nadzieje, że to tylko pozory. Lubię w nim też to, że na ludzi spogląda lecz ich nie ocenia, najpierw stara się zrozumieć, chociaż to przecież trudniejsze, a dopiero potem wysnuwa wnioski. Wkurza mnie czasami jego inteligencja, wiedza, że potrafi tak gładko wiązać fakty, a często tego nie wykorzystuje, bo, tak jak ja, o wszystkim zapomina. Tylko, że ja, zapisuje sobie najważniejsze rzeczy, uczę się ich na pamięć, wypełniam je. Jesteśmy oboje zagubieni – gubimy nie tylko wszystko, co wpadnie nam w dłonie, lecz także i siebie. Czasami wskazuje mi ścieżkę, którą powinnam iść, ale ja rzadko ją wybieram, chociaż wiem, że powinnam, że on ma prawie zawsze racje. Macha też ręką na problemy, nie zastanawia się nad tym co było, nie rozpamiętuje, nie żyje przeszłością, zazdroszcze mu tego. To jest bardzo dobre, mógłby podarować mi trochę, ale gdzie ja przyznałabym, że coś tak naprawdę leży mi na sercu. To chyba tak już jest, że oboje boimy się pokazać swoich słabości, ja boję się rozsypać, on boi się, że nie będzie umiał mnie pozbierać. Dlatego maskujemy łzy, tak przynajmniej mi się wydaję. Nie, nie jesteśmy słabi, tylko czasami nie chce nam się być silnymi i musimy to maskować. Kiedyś gdy malował, to chował przede mną swoje rysunki i tylko napominał o nich, a ja wiedziałam, że robi to specjalnie, żebym wypytywała, szukała, podziwiała. Nie wiem czy teraz coś tworzy, może nie ma na to czasu, bo za dużo w nim ambicji, o których czasami zapomina. Chyba cieszy mnie to, że nieczęsto widzi we mnie dziewczynę. Oczywiście, czuję się nią, bo ktoś kiedyś wymógł na nim przepuszczanie mnie w drzwiach i noszenie siatek. Przy nim jestem chłopczycą. Dzięki temu możemy kłaść się na betonie i patrzeć w chmury, bez martwienia się o to, że podziurawimy sobie spodnie, albo ubrudzimy koszulki. Szkoda tylko, że ja widzę w nim więcej niż jest. Nie jest artystą i to czasami mnie boli, dołuje fakt, że nigdy nie zamieszka ze mną w pokoju, gdzieś na odludziu, nie będzie pił kawy z plastykowych kubków, ani szukał wierszy na niebie przez lunetę.
Może stworzę mu przyszłość, wcisnę go do swojej utopii, a potem wyrzucę klucz pozbawiając możliwości wyjścia. Zrobiłabym z niego malarza, nauczyła patrzeć na wszystko z jednego punktu widzenia, pokazała jak rozgryzać świat od podszewki i podmalówki. Słuchałabym z nim przez wszystkie noce muzyki na której wychowaliśmy się oboje, i od której ja czasami odbiegam, ściszałabym ją momentami i pieprzyła się z nim na niepościelonym łóżku, bo przecież oboje kochamy bałagan. Piłabym z nim wino w deszczu, taplała się w kałużach, wyrzuciła wszystkie doczesne rzeczy, całowała go całymi dniami. Byłabym trochę szczęśliwa.
Gdyby tylko nie był tak praktyczny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Krwiożercza
Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z krainy wyobraźni i niespełnionych marzeń, której na imię Nadzieja. Płeć: female
|
Wysłany: Wto 10:20, 21 Lip 2009 Temat postu: Re: Charakterystyka |
|
|
Niby wszystko fajnie (oprócz tego ciągłego zjadania 'ę' ), ale jakoś mi nie przypadło do gustu. Czytając nie potrafiłam tego poczuć. Poza tym całość popsuły mi dwa zdania:
PorQue napisał: |
Trzyma się z daleka od plotek tego małego, pojebanego świata
pieprzyła się z nim na niepościelonym łóżku |
Dla mnie to tak, jakbyś dosypała pieprzu do mleka, taki kontrast między tym, a tamtym, co pisałaś wcześniej. Tak jakbyś nie umiała zdecydować się, jaki styl wybrać i pomieszała poezję z prozą. Według mnie te dwa zdania psują nastrój całości, bo poza tym jest całkiem nieźle.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Krwiożercza dnia Wto 10:25, 21 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Świetlik
Administrator
Dołączył: 13 Sty 2007
Posty: 1319
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław. Płeć: female
|
Wysłany: Pią 13:05, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Hmm, zgadzam się z powyższym pod tym względem, że te mocne słowa nie pasują. Nie mają tak literackiego wydźwięku, jaki powinny patrząc na pozostałość.
Poza tym bardzo, bardzo mi się podoba. Oczywiście za klimat, język. Bardzo ładnie napisane. Moim zdaniem świetnie oddaje osobę o tym mówiącą i świetnie pokazuje, że na bohatera się patrzy, obserwuje go, a nie zna od środka. W sensie, hm, że nie opowiada o nim narrator wszechwiedzący, ale osoba stale mu się przypatrująca.
Podoba mi się ta pokusa nabycia tego człowieka, jakiej zdaje się opierać osoba opowiadająca.
Pozjadane ę gdzieś widziałam, sprawdź to;).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|